Po kilku patetycznych rolach Mela Gibsona - zniechęciłem się do tego aktora. "The Signs" jednak postanowiłem zobaczyć. Lubię kino s-f, a jak wiadomo - sensowny film w obrębie tego gatunku, to prawdziwy Biały Kruk.
Niestety film nie do końca spełnił moje oczekiwania. Z jednej strony film pozbawiony jest w zasadzie zupełnie efektów specjalnych - natmiast wraca do korzeni kina. Stara się budować nastrój wykorzystując do tego niedopowiedzenia, obrazy, specyficzne ujęcia kamery, dźwięki. Atmosfera zagrożenia budowana jest nie przez stada atakujących potworów - lecz przez informacje dobiegające z głośników radia, wiadomości telewizyjne, czy wreszcie dźwięk poruszjących się Obcych - lecz ciągle znajdujących się poza granicą postrzegania - zarówno naszą, jak i bohaterów filmu. Bardzo dobrze. Tego właśnie brakowało.
Z drugiej strony są w firmie bardzo irytujące momenty. No i sama filmowa wrażliwość Obcych na nawet małą ilość wody. Toż już byle chuchnięcie musiałoby dać im do wiwatu!
Bez czepialstwa - film warto obejrzeć, wielka szoda że został trochę niedopracowany - bo była szansa by stał się wybitnym obrazem w obrębie gatunu s-f.